Berlin waiting cz. 2

... ciężko było się załadować, bo zawsze jakiś odstęp od drzwi musiał być. A później cała ta fala wylała się na lotnisko. Szybko pobiegłam po swój bagaż, bo powiedzieli mi, że zaczął się właśnie check in na mój lot. Przy odprawie bezpieczeństwa kazali mi wyjąć laptop (na szczęście nie odpalić), ale szkoda mi go było. A najgorsze było czekanie w hali odlotów, bo mój lot miał prawie godzinę spóźnienia!!
   Lecieliśmy sobie spokojnie, aż tu nagle samolot opada w dół. Moje nogi aż się z ziemi poderwały, a część ludzi krzyknęła. Od razu wyświetlił się komunikat o zapięciu pasów, a całość trwała może z pięć minut. Potem cały czas trochę trzęsło. Rozluźniłam się dopiero po drugiej godzinie (lot trwał około trzech), bo sobuie przypomniałam, że to przecież normalne. Tata mówi, że to dlatego, bo mijaliśmy granicę frontów zimnego i goracego. Pod koniec już bez strachu spoglądałam w okno. Mimo że wolę dzień, noc z okna samolotu też ma swój urok. Jak pierwszy raz zobaczyłam Antalyę, myślę sobie "Ale pięknie!". Przed lądowaniem krążyliśmy trochę nad morzem. I tu przyjdzie mi spędzić 18 tygodni :).

Komentarze

Popularne posty