Krótka opowieść o tym jak wytrwać, kiedy czujesz się zagubionym, opuszczonym, głodnym i zmarzniętym, a twoimi jedynymi partnerami są deszcz i wiatr

     Poczułam się już tak pewnie w Rosji, że postanowiłam pojechać (tym razem sama!) do jednego z najwspanialszych pałaców na świecie. Mowa tu o Carskim Siole (czyli królewskiej wsi). Jednak po czterech wiekach od powstania, trudno się tu teraz dopatrywać oznak wiejskości, kiedy patrzy się na gustowne kamienice w centrum. Puszkin (tak się nazywa miasto) urosło do rangi podmiejskiej noclegowni Petersburgczyków. I tylko cisza świadczy o tym, że naprawdę znalazłam się poza miastem.
      Z kupieniem biletów na pociąg miałam trochę problemów. Nie wiem czy to spowodował mój marny rosyjski akcent czy pani z okienka nie była za mocno kumata, ale po paru długich zdaniach w końcu się dogadałam i nawet wsiadłam z właściwego peronu.
     Gdy wysiadłam na stacji w centrum wioski, niebo było trochę zachmurzone, ale wiedziałam, że to mój ostatni pełny tydzień w Rosji i nie mogę nie zobaczyć pałacu Katarzyny II. Nie wzięłam żadnej mapy, więc się trochę pogubiłam. Pamiętałam tylko tyle, że muszę się kierować na zachód, a prowadziły mnie trochę autobusy, które dowoziły z dworca pod bramę rezydencji. 
Carskie Sioło od strony turysty
     Gdy weszłam do wspaniałego parku zaczęło padać i już nie przestało do końca dnia. Do wnętrza pałacu się nie pchałam, bo nie uśmiechało mi się stać w kilometrowej kolejce. Nie przekonała mnie nawet Bursztynowa Komnata (ta podrabiana, bo oryginalną skradli Niemcy). Zaczęłam więc spacerować po rozległym parku, którego wspaniałości, ze względu na deszczową aurę, nie mogłam w pełni podziwiać. Składa się on z trzech części. Pierwszym jest ogród francuski z pięknie przystrzyżonymi żywopłotami i geometrycznymi układami kwiatów. Drugim jest ogród angielski z licznymi rzeźbami i obeliskami, przypominającymi architekturę antyczną (np. dziwnie wyglądająca piramida i pięknie się prezentujący Marmurowy Most). Ostatnim jest Ogród Aleksandrowski, do którego z powodu pogody nie dotarłam, najbardziej dziki i niedostępny z parków. Tu dawniej odbywały się polowania, a teraz między drzewami błyszczy kolorowa wioska chińska, będąca próbą podążania za modą na chińszczyznę.

Harmonia i ład w ogrodzie francuskim
Cisza i spokój w ogrodzie angielskim
Dziewczyna z rozbitym dzbanem, o której wiersze pisał sam Puszkin
Efekt zainteresowania carów Bliskim Wschodem - łaźnia turecka
Marmurowy Most

Pushkin - królestwo kaczek
     Śpieszę się do wyjścia. Jestem głodna, przemoknięta i zmarznięta. Idąc ulicą pytam się jakiegoś gościa, w którą stronę do dworca. Okazuje się, że w przeciwną! Tylko zmarnowanego czasu, a pada coraz bardziej. Do tego wieje.. Jedna porada o drogę nic nie dała, bo dalej nie wiem gdzie iść. Błądzę już prawie godzinę. Czuję, że jutro będę chora, bo mokre ubranie lepi mi się do skóry, a przenikliwy wiatr daje w kość. No w końcu: przed sobą widzę znajomy budynek! Przechodzę przez bramki i co się okazuje? Nie ten peron. A wrócić nie mam jak. Kurczę, przecież jestem w Rosji! "We are Russians!" Idę więc za miejscowymi i przedostaję się jakoś przed mur i tory na drugą stronę. Miałam szczęście. Trafiłam na czas, kiedy milicja zeszła ze swojego posterunku. Gdy wracam do domu, robię sobie ciepłą herbatę i padam na łóżko. Uff, wróciłam!! 
     

Komentarze

Popularne posty